Angieli
spiwajut, czuda, czuda powidajut
Każdego roku w wielką sobotę, przed
świętem Paschy obchodzonej zgodnie z tradycją prawosławną. z
nadzieją czekamy na zejście świętego ognia.
Jest wiele opisów tego wydarzenia,
zdjęć, filmów, wypowiedzi bezpośrednich uczestników. Tak zwane
środki masowej informacji, które gonią za każdą, nawet
najmniejszą sensacją, tego wydarzenia nie zauważają. Czy dlatego,
że ogień nie parzy? Czy dlatego, że szczypie sumienie?
Także w trakcie świąt tzw.
„kalendarzowych”, obchodzonych zgodnie z kalendarzem juliańskim
obserwuje się szereg niezwykłych zdarzeń.
Podczas święta Bogojawlenija,
Kreszczenija Gospodnia, po wielkim oświeceniu wód rzeki Jordan,
woda wiruje, zawraca, płynie w przeciwną stronę. „More widie
i pobieże. Iordan wozwratisia wspiať” (prokimien
utrenii). Cud ten powtarza się każdego roku, a ze szczególną
siłą wystąpił w roku 2006.
Każdego roku, w dniu święta
Preobrażenija Gospodnia, nawet przy czystym, bezchmurnym
niebie i suchej pogodzie, nad górą Tabor pojawia się obłok.
Na święto Wwiedienija wo chram
Preswiatoj Bogorodicy w pobliżu wielu cerkwi, położonych w
różnych miejscach (na przykład na Uralu i dalekiej Syberii, przy
ponad 30 stopniowym mrozie), po wsienoszcznoj, przed północą,
na krótko pojawiają się bazie na gałązkach wierzby.
Ciekawe wydarzenia zaobserwowano na
greckiej wyspie Kefallonia.
W dzień Błagowieszczenija
Preswiatoj Bogorodicy wierni przynoszą do cerkwi ścięte,
białe lilie. Są one wkładane do kiotu ikony Bożijej
Matieri, gdzie bez wody pozostają do święta Uspienija.
W tym czasie na wyspie panują trudne do zniesienia upały. W
przeddzień święta Uspienija Preswiatoj Bogorodicy ma
miejsce niezbyt silne trzęsienie ziemi, a w dniu święta pada
deszcz, który w tym miejscu i o tej porze roku jest niezwykle
rzadkim zjawiskiem. Ścięte 5 miesięcy wcześniej, suche łodygi, w
dzień święta wypuszczają piękne, białe kwiaty. Po liturgii i
molebnie, kwiaty są oświęcane i rozdawane wiernym.
Cud św. Spiridona miał miejsce w 1930
r. Na kolumnie cerkwi katedralnej w Karistose (Grecja) wisiała ikona
św. Spiridona. Była przyozdobiona kwiatami, pozostałymi po święcie
św. Spiridona obchodzonym w tej cerkwi wg nowego stylu. Nadeszło
święto Bożego Narodzenia (wg nowego kalendarza). Kiedy służący
liturgię duchowny, po małym wchodzie zaczął kadzić i
śpiewać tropar’ Rożdiestwa Christowa „Rożdiestwo
Twoje, Christie Boże nasz...”, ikona świętego Spiridona
nagle zaczęła silnie uderzać o kolumnę, spadły z niej wszystkie
kwiaty. Widząc ten znak, naród oniemiał ze strachu. Kapłan i chór
przestali śpiewać. Wtedy ktoś ze zgromadzonych krzyknął:
„Dzisiaj jest święto św. Spiridona wg starego kalendarza.
Śpiewajcie tropar’ świętego!” Wszyscy wierni razem
zaśpiewali: „Sobora pierwago pokazałsia jesi pobornik i
czudotworiec, Bogonosie Spiridonie, otcze nasz..”. Gdy jeszcze
śpiewano tropar’ świętemu, jego ikona zaczęła się
stopniowo „uspokajać” i w końcu całkowicie przestała uderzać
o kolumnę.
O cudzie napisano w miejscowej gazecie.
Następnego dnia ikona zniknęła ze swego miejsca. Mieszkańcy
uważali, że została ona specjalnie schowana, aby w przyszłości
nie pojawiały się ponownie pytania na temat kalendarza. Większość
wiernych przeszła do Cerkwi Starostylnej. Ikona, mimo protestów
wszystkich mieszkańców, do dziś nie została zwrócona.
W roku 1925 w Atenach, grupa ponad 2000
wiernych obchodziła zgodnie z kalendarzem juliańskim święto
Wozdwiżenija Kresta Gospodnia. Ponieważ dwa lata wcześniej
przy użyciu siły wprowadzono w Grecji obcy prawosławiu nowy styl,
wierni byli otoczeni znacznymi siłami policji. Około godz. 23.30,
podczas wsienoszcznogo bdienija, nad cerkwią pojawił się
wyraźny biały krzyż. Cerkiew i miejsce wokół niej gdzie
zgromadzili się licznie przybyli wierni były oświetlone silnym
strumieniem światła. Ten niebiański znak można było oglądać
nieprzerwanie przez pół godziny, po czym zaczął on stopniowo
gasnąć. Wszyscy obecni na nabożeństwie padli na kolana, płacząc
ze wzruszenia i wysławiając Boga. Nabożeństwo było długie i
zakończyło się około godziny 4 nad ranem.
Po wprowadzeniu w 1923 roku tzw. nowego
stylu wierni, nie godząc się na przyjęcie obcego prawosławiu
kalendarza, utworzyli „Stowarzyszenie Prawosławne”, które z
czasem z pomocą atoskich mnichów zamieniło się w Grecką Cerkiew
Starostylną, liczącą w czasie opisywanego wydarzenia 800 parafii.
Dzisiaj wspólnota prawosławna wierna porządkowi liturgicznemu
ustanowionemu przez św. Ojców liczy w Grecji około 400 tysięcy
osób.
Te i inne wydarzenia, które mają
miejsce podczas świąt obchodzonych zgodnie z prawosławną tradycją
wg kalendarza juliańskiego są opisywane, fotografowane, filmowane.
A jednak, podobnie jak w przypadku schodzenia świętego ognia, o
nich także cisza. Nie tylko w środkach masowego przekazu, nie tylko
wśród innowierców. Także wśród „nowostylnych”
prawosławnych. Czy dlatego, że mogą poruszać sumienie, pobudzać
do refleksji?
Czy w kategoriach cudu możemy
rozpatrywać tak licznie zgromadzonych w tym roku w warszawskiej
katedrze wiernych, obchodzących święto Rożdiestwa Christowa
i Kreszczenija Gospodnia zgodnie z kalendarzem juliańskim.
Także w ubiegłym roku w święto Rożdiestwa oraz
Kreszczenija katedra była wypełniona wiernymi.
Jak wiele osób, w tym młodzieży,
zdecydowało się przeorganizować swoje codzienne obowiązki w
pracy, na uczelni, w szkołach – aby zebrać się w warszawskiej
cerkwi lub spotkać święta w gronie najbliższych, w innych
parafiach.
Pokazali swoją wiarę, a także
przywiązanie do prawosławnej tradycji ojców. Okazali szacunek
swoim przodkom, którzy świadomie, z uporem starali się zachować
wiarę, tradycje i obyczaje. Przekazać je dzieciom i wnukom.
W cerkwiach zebrali się ludzie, którzy
wiedzą kim są, mają poczucie obowiązku i pamiętają o długu
zaciągniętym wobec poprzednich pokoleń. Poprzednicy odeszli. Po
życiu pełnym trudów i wyrzeczeń patrzą z góry czy ich wysiłek
nie poszedł na marne, czy mamy wystarczająco dużo sił, rozwagi i
determinacji aby przekazywać nasze najcenniejsze wartości następnym
pokoleniom. Chrystus przestrzegał „nie kidajtie bisiera
swiniam...” (Mt. 7.6)
Każdy z nas jest małym ogniwem w
łańcuchu genealogicznym swojego rodu. To, że dziś jestem
prawosławny, znam, pielęgnuję i kontynuuję wiarę, tradycje i
obyczaje – zawdzięczam przede wszystkim swoim przodkom.
Jednocześnie jestem odpowiedzialny za to aby przekazać je dzieciom
i wnukom. Na tym polega dług i obowiązek każdego z nas wobec
swoich najbliższych.
Mówią nam, cóż znaczy jakiś „stary
styl”. Czy to nie wszystko jedno? Jakie to ma znaczenie?
A jednak „Wiernyj w male i wo
mnoziem wieren jesť” (Łuk. 16.10). Rozkład duchowości i
moralności człowieka zaczyna się zwykle od drobiazgów.
Jest takie powiedzenie „ot swoich
otstał, k czużim nie pristał”. Bolesnych przykładów życie
pokazuje aż za dużo. Najmniejszą i podstawową komórką
społeczeństwa jest rodzina. Jeśli będzie nam „wszystko jedno”,
to w następnym, a najpóźniej za dwa pokolenia, nasza gałąź
łańcucha rodowego osiągnie swój koniec. Człowiek, który nie wie
kim jest – z czasem rozpływa się w pustce tego świata. Ciałem
żyje – duchem umiera. Pojedyncze ogniwo, które odłączyło się
od łańcucha nie znaczy nic.
Nasz Stwórca dał nam wolną wolę –
możliwość samodzielnego dokonywania wyborów. Podejmowanie decyzji
nie należy do rzeczy łatwych. Szczególnie jeśli za przyjęte
rozwiązania trzeba odpowiadać – a taki czas przyjdzie.
Bóg określił co jest dla nas dobre,
a co złe. Człowiek, poczynając od Praojca Adama postanowił
stosować własne, wygodne dla siebie kryteria. Bóg przez proroków
przekazywał ludziom jak należy postępować. Nie wierzyli. Noe,
wyśmiewany przez otoczenie, jednak arkę zbudował.
Święty ogień schodzi, niezwykłe
wydarzenia związane ze świętami obchodzonymi wg kalendarza
juliańskiego miały i mają miejsce. Ułatwiają dokonanie wyboru.
Jednak, jak powiedział Abraham do
bogacza: „aszcze Moisieja i prorokow nie posłuszajut, i aszcze
kto iz miertwych woskresniet, nie imut wiery” (Łuk. 16.31)
Każdy z nas decyzje musi podejmować
sam. Ci, którzy nie chcą rozumieć swojej roli w rodzinie i
prawosławnej społeczności, nie chcą przyjmować do wiadomości
oczywistych faktów – wcześniej czy później usłyszą głos
sumienia. Często będzie to ostatni krzyk, na powrót do korzeni
będzie już za późno. A wyrządzone szkody będą wydawały
zatrute owoce.
Stare powiedzenie mówi „wiera
sochraniajetsia w narodie”. Wypełniona w święto Rożdiestwa
i Kreszczenija warszawska katedra potwierdza. Wiera
oraz świadomość swojej tożsamości i odpowiedzialności wobec
poprzednich i przyszłych pokoleń – sochraniajutsia.
Szkoda, że nie u wszystkich.
Kreszczenije Gospodnie 2013
Piękny,bardzo ważny tekst, dziękuję!
OdpowiedzUsuń