22.1.13

Angieli spiwajut, czuda, czuda powidajut

Angieli spiwajut, czuda, czuda powidajut

Każdego roku w wielką sobotę, przed świętem Paschy obchodzonej zgodnie z tradycją prawosławną. z nadzieją czekamy na zejście świętego ognia.
Jest wiele opisów tego wydarzenia, zdjęć, filmów, wypowiedzi bezpośrednich uczestników. Tak zwane środki masowej informacji, które gonią za każdą, nawet najmniejszą sensacją, tego wydarzenia nie zauważają. Czy dlatego, że ogień nie parzy? Czy dlatego, że szczypie sumienie?

Także w trakcie świąt tzw. „kalendarzowych”, obchodzonych zgodnie z kalendarzem juliańskim obserwuje się szereg niezwykłych zdarzeń.
Podczas święta Bogojawlenija, Kreszczenija Gospodnia, po wielkim oświeceniu wód rzeki Jordan, woda wiruje, zawraca, płynie w przeciwną stronę. „More widie i pobieże. Iordan wozwratisia wspiať” (prokimien utrenii). Cud ten powtarza się każdego roku, a ze szczególną siłą wystąpił w roku 2006.
Każdego roku, w dniu święta Preobrażenija Gospodnia, nawet przy czystym, bezchmurnym niebie i suchej pogodzie, nad górą Tabor pojawia się obłok.
Na święto Wwiedienija wo chram Preswiatoj Bogorodicy w pobliżu wielu cerkwi, położonych w różnych miejscach (na przykład na Uralu i dalekiej Syberii, przy ponad 30 stopniowym mrozie), po wsienoszcznoj, przed północą, na krótko pojawiają się bazie na gałązkach wierzby.
Ciekawe wydarzenia zaobserwowano na greckiej wyspie Kefallonia.
W dzień Błagowieszczenija Preswiatoj Bogorodicy wierni przynoszą do cerkwi ścięte, białe lilie. Są one wkładane do kiotu ikony Bożijej Matieri, gdzie bez wody pozostają do święta Uspienija. W tym czasie na wyspie panują trudne do zniesienia upały. W przeddzień święta Uspienija Preswiatoj Bogorodicy ma miejsce niezbyt silne trzęsienie ziemi, a w dniu święta pada deszcz, który w tym miejscu i o tej porze roku jest niezwykle rzadkim zjawiskiem. Ścięte 5 miesięcy wcześniej, suche łodygi, w dzień święta wypuszczają piękne, białe kwiaty. Po liturgii i molebnie, kwiaty są oświęcane i rozdawane wiernym.

Cud św. Spiridona miał miejsce w 1930 r. Na kolumnie cerkwi katedralnej w Karistose (Grecja) wisiała ikona św. Spiridona. Była przyozdobiona kwiatami, pozostałymi po święcie św. Spiridona obchodzonym w tej cerkwi wg nowego stylu. Nadeszło święto Bożego Narodzenia (wg nowego kalendarza). Kiedy służący liturgię duchowny, po małym wchodzie zaczął kadzić i śpiewać tropar’ Rożdiestwa ChristowaRożdiestwo Twoje, Christie Boże nasz...”, ikona świętego Spiridona nagle zaczęła silnie uderzać o kolumnę, spadły z niej wszystkie kwiaty. Widząc ten znak, naród oniemiał ze strachu. Kapłan i chór przestali śpiewać. Wtedy ktoś ze zgromadzonych krzyknął: „Dzisiaj jest święto św. Spiridona wg starego kalendarza. Śpiewajcie tropar’ świętego!” Wszyscy wierni razem zaśpiewali: „Sobora pierwago pokazałsia jesi pobornik i czudotworiec, Bogonosie Spiridonie, otcze nasz..”. Gdy jeszcze śpiewano tropar’ świętemu, jego ikona zaczęła się stopniowo „uspokajać” i w końcu całkowicie przestała uderzać o kolumnę.
O cudzie napisano w miejscowej gazecie. Następnego dnia ikona zniknęła ze swego miejsca. Mieszkańcy uważali, że została ona specjalnie schowana, aby w przyszłości nie pojawiały się ponownie pytania na temat kalendarza. Większość wiernych przeszła do Cerkwi Starostylnej. Ikona, mimo protestów wszystkich mieszkańców, do dziś nie została zwrócona.

W roku 1925 w Atenach, grupa ponad 2000 wiernych obchodziła zgodnie z kalendarzem juliańskim święto Wozdwiżenija Kresta Gospodnia. Ponieważ dwa lata wcześniej przy użyciu siły wprowadzono w Grecji obcy prawosławiu nowy styl, wierni byli otoczeni znacznymi siłami policji. Około godz. 23.30, podczas wsienoszcznogo bdienija, nad cerkwią pojawił się wyraźny biały krzyż. Cerkiew i miejsce wokół niej gdzie zgromadzili się licznie przybyli wierni były oświetlone silnym strumieniem światła. Ten niebiański znak można było oglądać nieprzerwanie przez pół godziny, po czym zaczął on stopniowo gasnąć. Wszyscy obecni na nabożeństwie padli na kolana, płacząc ze wzruszenia i wysławiając Boga. Nabożeństwo było długie i zakończyło się około godziny 4 nad ranem.
Po wprowadzeniu w 1923 roku tzw. nowego stylu wierni, nie godząc się na przyjęcie obcego prawosławiu kalendarza, utworzyli „Stowarzyszenie Prawosławne”, które z czasem z pomocą atoskich mnichów zamieniło się w Grecką Cerkiew Starostylną, liczącą w czasie opisywanego wydarzenia 800 parafii. Dzisiaj wspólnota prawosławna wierna porządkowi liturgicznemu ustanowionemu przez św. Ojców liczy w Grecji około 400 tysięcy osób.

Te i inne wydarzenia, które mają miejsce podczas świąt obchodzonych zgodnie z prawosławną tradycją wg kalendarza juliańskiego są opisywane, fotografowane, filmowane. A jednak, podobnie jak w przypadku schodzenia świętego ognia, o nich także cisza. Nie tylko w środkach masowego przekazu, nie tylko wśród innowierców. Także wśród „nowostylnych” prawosławnych. Czy dlatego, że mogą poruszać sumienie, pobudzać do refleksji?

Czy w kategoriach cudu możemy rozpatrywać tak licznie zgromadzonych w tym roku w warszawskiej katedrze wiernych, obchodzących święto Rożdiestwa Christowa i Kreszczenija Gospodnia zgodnie z kalendarzem juliańskim. Także w ubiegłym roku w święto Rożdiestwa oraz Kreszczenija katedra była wypełniona wiernymi.
Jak wiele osób, w tym młodzieży, zdecydowało się przeorganizować swoje codzienne obowiązki w pracy, na uczelni, w szkołach – aby zebrać się w warszawskiej cerkwi lub spotkać święta w gronie najbliższych, w innych parafiach.
Pokazali swoją wiarę, a także przywiązanie do prawosławnej tradycji ojców. Okazali szacunek swoim przodkom, którzy świadomie, z uporem starali się zachować wiarę, tradycje i obyczaje. Przekazać je dzieciom i wnukom.
W cerkwiach zebrali się ludzie, którzy wiedzą kim są, mają poczucie obowiązku i pamiętają o długu zaciągniętym wobec poprzednich pokoleń. Poprzednicy odeszli. Po życiu pełnym trudów i wyrzeczeń patrzą z góry czy ich wysiłek nie poszedł na marne, czy mamy wystarczająco dużo sił, rozwagi i determinacji aby przekazywać nasze najcenniejsze wartości następnym pokoleniom. Chrystus przestrzegał „nie kidajtie bisiera swiniam...” (Mt. 7.6)
Każdy z nas jest małym ogniwem w łańcuchu genealogicznym swojego rodu. To, że dziś jestem prawosławny, znam, pielęgnuję i kontynuuję wiarę, tradycje i obyczaje – zawdzięczam przede wszystkim swoim przodkom. Jednocześnie jestem odpowiedzialny za to aby przekazać je dzieciom i wnukom. Na tym polega dług i obowiązek każdego z nas wobec swoich najbliższych.
Mówią nam, cóż znaczy jakiś „stary styl”. Czy to nie wszystko jedno? Jakie to ma znaczenie?
A jednak „Wiernyj w male i wo mnoziem wieren jesť” (Łuk. 16.10). Rozkład duchowości i moralności człowieka zaczyna się zwykle od drobiazgów.
Jest takie powiedzenie „ot swoich otstał, k czużim nie pristał”. Bolesnych przykładów życie pokazuje aż za dużo. Najmniejszą i podstawową komórką społeczeństwa jest rodzina. Jeśli będzie nam „wszystko jedno”, to w następnym, a najpóźniej za dwa pokolenia, nasza gałąź łańcucha rodowego osiągnie swój koniec. Człowiek, który nie wie kim jest – z czasem rozpływa się w pustce tego świata. Ciałem żyje – duchem umiera. Pojedyncze ogniwo, które odłączyło się od łańcucha nie znaczy nic.
Nasz Stwórca dał nam wolną wolę – możliwość samodzielnego dokonywania wyborów. Podejmowanie decyzji nie należy do rzeczy łatwych. Szczególnie jeśli za przyjęte rozwiązania trzeba odpowiadać – a taki czas przyjdzie.
Bóg określił co jest dla nas dobre, a co złe. Człowiek, poczynając od Praojca Adama postanowił stosować własne, wygodne dla siebie kryteria. Bóg przez proroków przekazywał ludziom jak należy postępować. Nie wierzyli. Noe, wyśmiewany przez otoczenie, jednak arkę zbudował.
Święty ogień schodzi, niezwykłe wydarzenia związane ze świętami obchodzonymi wg kalendarza juliańskiego miały i mają miejsce. Ułatwiają dokonanie wyboru.
Jednak, jak powiedział Abraham do bogacza: „aszcze Moisieja i prorokow nie posłuszajut, i aszcze kto iz miertwych woskresniet, nie imut wiery” (Łuk. 16.31)
Każdy z nas decyzje musi podejmować sam. Ci, którzy nie chcą rozumieć swojej roli w rodzinie i prawosławnej społeczności, nie chcą przyjmować do wiadomości oczywistych faktów – wcześniej czy później usłyszą głos sumienia. Często będzie to ostatni krzyk, na powrót do korzeni będzie już za późno. A wyrządzone szkody będą wydawały zatrute owoce.
Stare powiedzenie mówi „wiera sochraniajetsia w narodie”. Wypełniona w święto Rożdiestwa i Kreszczenija warszawska katedra potwierdza. Wiera oraz świadomość swojej tożsamości i odpowiedzialności wobec poprzednich i przyszłych pokoleń – sochraniajutsia. Szkoda, że nie u wszystkich.

Kreszczenije Gospodnie 2013

1 komentarz: